KARANIE DZIECI
Dlaczego warto pomyśleć aż 7 razy.

Czy i jak karać dzieci, to sprawa indywidualna, choć wciąż warta racjonalnych dyskusji. Póki co przyjmujemy to, co większość intuicyjnie czuje kara jest ważnym elementem władzy i dobrze używana może skutecznie wpływać na pozytywne zmiany w zachowaniu.

Co ciekawe, zmiany te dotyczą zarówno karanych jak i karzących. Nawet najwięksi przeciwnicy kar nie są wstanie ich wyeliminować z procesów wychowawczych ani na poziomie rodzinnym, ani zawodowym, ani społecznym.

Ale pamiętajmy:

1. Karanie i nagradzanie w pewnych okolicznościach staje się czymś dalece nieintencjonalnym i niemożliwym do świadomego używania, bo jeżeli dziecko namaluje jeden obrazek i zostanie pochwalone, potem drugi i też zostanie pochwalone, potem za trzeci też, a za czwarty nie otrzyma pochwały, to tak naprawdę zostanie ukarane brakiem nagrody.

Podobnie jeżeli kierowca zapłaci dwa mandaty za prędkość, a za trzecim razem odwoła się i mandat zostanie anulowany, to jego mózg zareaguje ośrodkami i procesami charakterystycznymi dla nagrody (PLoS Biology 2006).

Każdy z nas jest tak niepowtarzalny, że określenie czy coś jest karą czy nagrodą staje się umowne. Mamy do dyspozycji wgląd tylko do własnego punktu widzenia, który nie musi być prawdziwy. Jest to szczególnie widoczne w relacjach z dziećmi – nigdy do końca nie wiemy czy nasza kara nie zostaje w głowie dziecka przeobrażona w nagrodę, a nagroda w karę.

Jeżeli ignorowany czterolatek kopnie młodszą siostrę, a matka natychmiast zaczyna go szarpać, krzyczeć i wyprowadzać z pokoju, to chłopiec oprócz przykrości może mieć też satysfakcję z kontaktu wzrokowego i fizycznego z mamą poświęcającą mu przez chwilę sto procent swojej uwagi  i może się to tym sposobem stać klasycznym przykładem przenikania się kary i nagrody.

2. Mimo że dziecko nie rodzi się „tabula rasa”, to rodzi się bez znajomości zasad i konsekwencji ich łamania – karanie wychowawcze, to smakowanie tych konsekwencji w kontrolowanych warunkach.

Nie można karać dziecka za łamanie zasad których wcześniej nie poznało.

Proces internalizacji norm i reguł współżycia między ludźmi powinien być rozpoczęty jakąś formą wdrożenia konkretnych oczekiwań. Załóżmy, że wchodzisz do pokoju, a Twoja córka właśnie skończyła rysunek na drugiej ścianie i zabiera się za trzecią. Jeżeli nie ustaliłeś z nią wcześniej, że papier to jedyne miejsce do malowania pisakami, to sorry, ale następne 15 sekund musisz poświęcić na podziwianie tych dzieł sztuki, a potem możesz się zabrać za nadrabianie swoich (!) zaległości i ustalić z dzieckiem gdzie można, a gdzie nie można malować. O żadnej karze nie powinno być mowy. W takich przypadkach jak ten rezygnacja z kary jest szczególnie istotna, bo oczywiście nie chcesz, aby dziecko w przyszłości kojarzyło malowanie z przykrością i poczuciem winy.

3. Kara nie może być odwetem, odreagowaniem, ani sposobem na zorientowanie się w sytuacji. Masz prawo być zdenerwowany i zademonstrowanie tego jest ok, ale chodzi o to, aby stało się to w sposób, który chciałbyś aby dziecko przejęło. Jeżeli ulżysz sobie wulgaryzmem, lub przykrym epitetem, to na pewno dasz do zrozumienia, że jesteś wkurzony, ale nie sądzę, abyś uznał to za coś godnego naśladowania. Natomiast jeżeli nie jesteś pewien co się stało, albo kto jest za to odpowiedzialny, to złapanie dziecka za szelki i groźne zadawanie pytań z palcem wskazującym przed oczami jest nieuzasadnioną przemocą.

Jednym z warunków skuteczności karania, czy w ogóle wychowywania jest zachowanie względnego spokoju. Mając z tym problem popełnisz dużo więcej błędów jako rodzic, czy wychowawca. Czasami wystarczy prosta refleksja nad priorytetami. Co jest dla Ciebie najważniejsze? Co jest motywem Twojego wysiłku? Na przykład jeżeli kupiłeś nowy samochód, a następnego dnia Twój syn wydrapał śrubokrętem na jego drzwiach swoje imię, to przed konfrontacją z nim zadaj sobie pytanie: Ile samochodów byłbym w stanie poświęcić, aby w przyszłości mój syn był szczęśliwym, pewnym siebie, zrównoważonym i spełnionym człowiekiem? Albo: Co bym wolał mieć na starość – nowego bentleya, czy zaufanie i wdzięczność szczęśliwego syna? Odpowiedzi na te pytania będą dla Ciebie tak oczywiste, że przy oglądaniu zdrapanego lakieru Twoje „k… m…, ja p….” nie będzie wykrzyczane a jedynie pomyślane, lub co najwyżej z lekkim uśmiechem wymamrotane pod nosem.

4. Kara nie powinna być czymś mocno osobistym. Powinna być jak najbardziej obiektywną konsekwencją wyborów dziecka. Jeżeli zasady gry są dobrze wprowadzone, a historia Waszych relacji jest obudowana przykładami konsekwencji i sprawiedliwości, to sam proces karania przebiega najczęściej bez protestów i skrajnych emocji. Czasem dziecko samo zgłasza się po konsekwencje swoich czynów. Na przykład jeżeli ustaliliście, że nie trzaska się drzwiami w obecności mamy, i że ewentualne trzaskanie oznacza sprzątanie chodnika z jednodniowym aresztem domowym bez Internetu, to jest to bardzo konkretne wprowadzenie działającej zasady. W dodatku jeżeli w przeszłości dwa razy (mimo protestów) konsekwentnie wyciągnąłeś konsekwencje po niedozwolonym zachowaniu, to jeżeli w emocjach córka wychodząc z kuchni ponownie trzaśnie drzwiami, to prawdopodobnie za chwilę bez Twojej interwencji zobaczysz ją zamiatającą chodnik a potem w samotności czytającą książkę cały wieczór w swoim pokoju.

5. Nie karaj wycofywaniem, lub warunkowaniem miłości. Miłość rodzicielska, szczególnie matczyna, powinna mieć wyraźne znamiona bezwarunkowości. Wymierzanie kary powinno być wręcz kreowane jako jej przejaw. Czasami rodzice obrażają się na dzieci, grożą że wywiozą je do lasu, oddadzą do domu dziecka, albo zamkną w szafie. Inni po prostu mówią do dzieci, że już ich nie lubią, nie kochają, lub ich nie znają. To zabiegi groźne, bo uruchamiają procesy sabotujące poczucie bezpieczeństwa i poczucie wartości – dwa filary zdrowej osobowości.

6. Zanim przejdziesz do wyznaczania i wymierzania kary zorientuj się dobrze w sytuacji, wysłuchaj dziecka, stwórz szansę dziecku do obrony, lub do przyznania się do winy. Konsekwencje wychowawcze niesprawiedliwie wymierzonej kary są na ogół dotkliwsze niż jej uniknięcie.

Im starsze dziecko, tym więcej uwagi należy poświęcić procesowi. Z czasem warto przeobrażać swój rodzicielski autorytaryzm i pozwalać dzieciom dyskutować o sprawie, a nawet negocjować rodzaj i formę kary pamiętając przy tym o podstawowych zasadach sprawiedliwej nieuchronności i adekwatności.

Nie chodzi tu o darowanie kary, a jedynie o nie zamykanie za sobą furtki wzajemnego zaufania i dialogu. Nawet jeżeli cała sprawa jest nacechowana złością i poczuciem krzywdy naturalną koleją rzeczy w niedalekiej perspektywie powinien być rozejm.

W takich rozmowach z dziećmi mamy przede wszystkim za zadanie przekazanie pewnej informacji o życiu – naukę dotyczącą istnienia pewnych reguł i brania odpowiedzialności za ich łamanie. Poprzez podtrzymywanie kontaktu dzieci uczą się nie tylko prawdy o nieuchronności konsekwencji własnego zachowania, ale też nabierają zaufania do siebie, że mają wpływ na swój los.

Dlatego powinniśmy być zasadniczy przy nakładaniu kary, ale też otwarci na argumenty płynące z drugiej strony. Jeżeli masz zamiar odwołać swoje pozwolenie na wypad córki pod namiot do koleżanki, bo właśnie się dowiedziałeś, że uciekła dziś z ostatniej lekcji, a ona przekonuje, że źle się poczuła i była u higienistki, to pofatyguj się i sprawdź, a jeżeli to prawda, to być może trzeba potraktować ją łagodniej, stworzyć alternatywną karę do wyboru, lub po prostu zapomnieć o sprawie.

Bądź twardy, ale wsłuchuj się w wyjaśnienia, przeprosiny, propozycje i prośby dziecka.

7. Kara musi być dotkliwa, bo inaczej nie jest karą, ale jej skuteczność nie oznacza konieczności wymuszenia skruchy, przeprosin, uległości, lub jakichś deklaracji. Celem kary wychowawczej jest sprzężenie decyzji z jej konsekwencją i ukazanie w małej skali pewnych prawidłowości jakimi rządzi się rzeczywistość, których znajomość przyda się w przyszłości – w dorosłym życiu. Jeżeli Twój syn powie Ci, że jesteś głupia, a Ty zabierasz mu zabawki i sadzasz na krześle na 10 minut, a po tych 10 minutach nie chce przeprosić, to można mu karę trochę zaostrzyć, ale pilnujmy, aby pozostała karą adekwatną do czyny, wieku i okoliczności, a brak widocznego i natychmiastowego efektu w postaci spełniania oczekiwań, czy żądań nie godził w nasze ambicje.

Nie zaostrzajmy kary do „skutku”, bo nie chodzi o to aby dziecko złamać. Póki co ważne, aby zapamiętało, że z danym zachowaniem wiążą się jakieś dolegliwe konsekwencje i o to, na daną chwilę, chodzi. Jeżeli dziecko, mimo wszystko, decyduje się ponieść te konsekwencje, to właściwie świadczy to o pewnej specyficznej właściwości charakteru, której korekta może go pozbawić sporej przewagi w życiu – ten upór może w przyszłości przyczynić się do jego wielkiego sukcesu czyniąc go odpornym na przeciwności losu.

Oczywiście w takim wypadku nadal pozostaje sprawa przeprosin, których się nie doczekaliśmy, ale karanie nie jest jedyną metodą wychowawczą – powinniśmy zawsze szukać metod wspierających nasze zabiegi i w tym przypadku w inny sposób zachęcić go do przepraszania.

Ogólnie, karanie dobrze stosowane może być skuteczne i czasem staje się konieczne, ale osobiście uznaję je za dość kosmatą metodę wychowawczą, bo właściwie oznacza, że wcześniej coś już poszło nie tak – coś nam nie wyszło. Jeżeli starszy syn bije młodszego to znaczy, że nie zdołaliśmy nauczyć go traktowania słabszych; jeżeli córka wyniosła ze sklepu czekoladę, to znaczy, że nie udało się nam jej wpoić szacunku do cudzej własności; jeżeli dziecko popala papierosy, to nasza oferta zdrowego trybu życia okazała się być dla niego mało pociągająca.

Nie chodzi o wpędzanie się w poczucie winy, ale wierzę, że karanie dzieci powinno iść w parze z refleksją nad jakością naszego wychowywania. Być może dla nas jest to ważniejsza lekcja niż dla dziecka.

Karając ocieramy się o własną porażkę wychowawczą – to ostatnia deska ratunku dla władzy rodzicielskiej, więc warto robić wszystko, aby konieczność jej stosowania była rzadkością i ostatecznością.

2 komentarze

  1. Powodow, dla ktorych dziecko nie chce sie uczyc moze byc cala masa, przy czym przez nauke rozumiem tutaj nauke szkolna i odrabianie lekcji w domu. Nie jest moim celem doszukiwanie sie dlaczego dzieci nie chca sie uczyc, bo wiadomo, ze prawie zawsze dotrzemy do lenistwa.

    1. Leszek Kulaszewicz says:

      To prawda, tych powodów może być masa.
      Jeżeli już uznamy, że to jakiś rodzaj lenistwa, to najlepiej jak dotrzemy do jego podłoża i tam spróbujemy zaingerować. Czasami może to się okazać coś prozaicznie prostego do wyeliminowania, przeorganizowania np. przestawienie biurka, zakup nowego krzesła, wyniesienie komputera do innego pokoju, zaproszenie dziecka z zeszytami do kuchni, wyjście na spacer przed nauką, skrócenie zapowiadanego czasu nauki, albo zaplanowanie rozrywki zaraz po… Bardzo często problemem jest nasze lenistwo ;).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *